"Chłopcze" oczywiście kojarzyło mu się ze starymi nauczycielkami gotowania, więc na to określenie nieznacznie się uśmiechnął, ogólnie jednak trochę się przeraził, bo była blisko z tymi zamysłami, a po drugie nie powinien się zadawać z dziennikarkami, to jak strzelanie sobie w stopę. Ale pomyślał, że spacer do domu to nie zbrodnia i nic się nie stanie, poza tym zrobi sobie i jej przyjemność, mam nadzieję.
- Ja nazywam się Marcello. - powiedział, modlił się, by tylko nie pytała się, czy jest tym cholernym Włochem, bo to widać, słychać i czuć, więc po co pytać? Spojrzał na nią i wzruszył ramionami - Ale mi jest wszystko jedno, odprowadzę Cię ale tylko wtedy, gdy będziesz miała na to ochotę - powiedział gentlemeńsko, był tak stoicko spokojny, ale taki jest Marcello. Spokojny, chociaż bywa porywczy, gdy się zdenerwuje (typowa cecha włoska), ale interesy i kuchnia go nauczyły, że trzeba był czasami cierpliwym i spokojnym. Bywa również kochasiem, ale etatowym, nie podrywa byle kogo, a poza tym naprawdę on lubi poznać daną dziewczynę i nie ocenia po buźce. On źle czułby się z faktem, że rucha pustaka.
- Więc jak? Może po drodze napijemy się herbaty, bo na kawę to już raczej za późno - stwierdził, ale oczywiście Addie może go skrócić. Marcello jest trochę egoistyczny i stawia na swoim ale ustępuje dobrym i kochanym paniom.